Poprzedni transkrypt Kwestia punktu widzenia |
Odcinek Niewinne kłamstwa |
Następny transkrypt Szkoła mistrzów |
- Applejack: No, to już ostatnia Filthy Rich.
- Filthy Rich: Po prostu Rich, zgoda? A ja w imieniu firmy handlowej Złoty Interes dziękuję wam za kolejną dostawę jabłkowego dżemu.
- Applejack: Nie ma za co, do zobaczenia. Apple Bloom czy ty pakowałaś sok jabłkowy do tych samych skrzyń co dżem?
- Apple Bloom: Oczywiście! Nie jestem już maluchem, chcę pokazać, że mogę mieć coraz więcej obowiązków.
- Applejack: Ale skrzynie nie są podpisane. Pamiętasz co włożyłaś do której skrzyni, tak?
- Apple Bloom: Ou, tak. Jestem pewna, że wszystko pamiętam.
- Applejack: Świetnie, bo źle by się stało gdyby Filthy Rich dostał skrzynie z sokiem jabłkowym zamiast skrzyni z dżemem. Wiesz co babcia sądzi o sprzedaży soku poza naszą farmą? Na pewno dałaś mu dobry towar?
- Apple Bloom: Ee, pewnie, że na pewno. To wy z Big Mac'iem wracajcie do domu, a ja dokończę pracę.
- Applejack: Skoro dałaś Richowi dżem jabłokowy, to co to jest?
- Apple Bloom: Um, też dżem.
- Big McIntosh: Ee, nie!
- [piosenka tytułowa]
- Filthy Rich: Babcia chyba wie, że nie planowałem wywieść od was skrzynek z sokiem jabłkowym, prawda? Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
- Applejack: Nie martw się. My dobrze wiemy kto tu zawinił. Jasny ogryzek, dlaczego mnie okłamałaś, Apple Bloom?
- Apple Bloom: Bo myślałam, że jakoś to załatwię zanim się dowiecie.
- Applejack: Kłamstwa nigdy niczego nie rozwiążą. Uwierz mi. Wiem to.
- Apple Bloom: A co ty możesz o tym wiedzieć? Przecież całe życie mówisz tylko prawdę.
- Big McIntosh: [śmieje się]
- Babcia Smith: [śmieje się]
- Apple Bloom: Co was tak śmieszy?
- Babcia Smith: Haha, och złociutka, haha. Gdy twoja siostra była mała, to wymyślała takie bujdy, żeśmy wszyscy aż wylądowali w szpitalu.
- Apple Bloom: Co?!
- Big McIntosh: Hihi, tak.
- Applejack: Uhh, opowiedzmy jej to wszystko od początku. Mozę się czegoś nauczy.
- Babcia Smith: Gdy Applejack i Big Mac byli tylko troszeczkę starsi niż ty teraz, bezustannie kłócili się o to, które z nich lepiej zajmuje się farmą.
- Młoda Applejack: Dobra, coś ci powiem. Możesz sobie mieć większą krzepę. Ale ja mam lepsze pomysły i chcę wprowadzić ulepszenie na farmie.
- Młody Big McIntosh: Hehehe, Applejack, Applejack, Applejack. Pomysły są bardzo fajne, ale pola nimi nie zaorasz, naprawdę nie wiem ile razy już ci to mówiłem.
- Młoda Applejack: Zbyt wiele!
- Babcia Smith: Wy dwie żaby rogate, przestańcie się kłócić i do roboty. Utrapieńcy. Najpierw idźcie do miasta. Jabłka chorują na plamicę i jak nie kupicie środka do oprysków, to plony będą mniejsze niż krasnoludek.
- Młoda Applejack i Młody Big McIntosh: [warczą]
- Młody Big McIntosh: Rozmawiałem ostatnio z kuzynem Braeburnem. Ten kucyk to wie jak się wziąć za bary z problemem.
- Młoda Applejack: Echh... O, hejka Filthy Rich!
- Filthy Rich: Mów mi Rich, zgoda? Chciałbym wam przedstawić moją narzeczoną, Spoiled Milk. Kochanie, to są Applejack i Big Mac, najciężej pracujące kucyki na farmie Sweet Apple.
- Spoiled Milk: Wy pracujecie na farmie? Och, to takie dziwne.
- Filthy Rich: Haha, bądź miła, skarbie. Z farmy Sweet Apple bierzemy jabłkowy dżem, to jeden z hitów w sklepie taty.
- Spoiled Milk: Chciałeś chyba powiedzieć w twoim sklepie. Mój wspaniały przyszły mąż prowadzi interes Richów. Wiedzieliście? No, to teraz wiecie.
- Filthy Rich: Haha, wybaczcie Spoiled Milk, lubi się mną chwalić. Ale to prawda, ja kieruję naszym sklepem i aż pękam od pomysłów, które chciałbym wprowadzić.
- Młoda Applejack: A jakich?
- Filthy Rich: No, na przykład taki. Niedługo zacznie się sezon na sok jabłkowy i mógłbym go dla was sprzedawać.
- Młoda Applejack: To jest interesujący pomysł.
- Młody Big McIntosh: Może interesujący, a może nie. Ale pomysł na pewno nie jest nowy. Babcia mówiła, że twój dziadek Stinking Rich namawiał na sprzedaż soku w waszym sklepie, a babcia przypominała mu, że zgodnie z tradycją kucyki ustawiają się w kolejce po sok jabłkowy na farmie Sweet Apple.
- Filthy Rich: A więc zacznijmy nową tradycję! Pewnego dnia jedno z was zacznie kierować waszą farmą, tak jak ja kieruję sklepem. Zgaduję, że to będzie ten kucyk, który ma lepsze pomysły.
- Młody Big McIntosh: No tak, jak już mówiłem i zawsze będę powtarzał, pomysły są bardzo fajne, ale pola nimi nie zao...
- Młoda Applejack: Wiesz co? Możemy ci dać trzy beczułki soku jabłkowego na początek. A jak dobrze się sprzeda, pomyślimy o reszcie.
- Filthy Rich: Haha, doskonały pomysł. Chodźmy kochanie, muszę przygotować miejsce na nowy towar.
- Młoda Applejack: Ułi! Jeśli w przyszłości ja będę rządzić farmą Sweet Apple, a ty siedzieć cicho, to już się cieszę.
- Młody Big McIntosh: Nie mogę uwierzyć, że robisz interesy z Filthy Richem, nie pytając babci o zdanie.
- Młoda Applejack: Ach, babcia będzie zachwycona i przekona się, że to mi warto przekazać farmę. Zobaczysz.
- Babcia Smith: Co zobaczy?
- Młody Big McIntosh: Applejack wpadła na kolejny ze swoich super pomysłów. A znacie moje stanowisko w sprawie pomysłów. Po...
- Babcia Smith i Młoda Applejack: Pola nimi nie zaorasz.
- Młody Big McIntosh: Yy, właśnie.
- Babcia Smith: Super pomysły, hę?
- Młoda Applejack: Tak naprawdę to świetna okazja. Widzisz, spotkaliśmy w mieście Filthy Richa. Czy wiesz, że to on teraz kieruje sklepem?
- Babcia Smith: A co ma ta świetna okazja oznaczać dla farmy Sweet Apple?
- Młoda Applejack: Otóż niedługo zaczynamy produkować sok jabłkowy, a on... znaczy ja, pomyślałam, że to dobry pomysł dać mu parę beczek soku do sprzedania w sklepie jeszcze przed sezonem.
- Babcia Smith: Och, o to chodzi. Absolutnie nie!
- Młoda Applejack: Yhm.
- Młoda Applejack: Och, ale babciu. Dlaczego nie możemy sprzedać paru beczek soku jabłkowego Filthy Richowi. Przecież sama dawałaś jego dziadkowi jabłkowy dżem do sprzedawania w sklepie.
- Babcia Smith: Pamiętaj dziecko, że sok i dżem to nie to samo. Dżem w słoikach można przechowywać przez wiele księżyców, a sok zaczyna się psuć chwilę po tym, jak opuści tłocznię. Dlatego jak przychodzi sezon na jabłka, całe Ponyville przyjeżdża po sok na naszą farmę i stoi w długiej kolejce. Hm!
- Młoda Applejack: Ja to wszystko rozumiem, babciu. Ale nie mogłabyś zrobić wyjątku chociaż raz? Ja mu obiecałam.
- Babcia Smith: E-em. Poza tym produkcja soku to niepewny interes. I tak nie będzie go dużo w tym roku przez tę sakramencką plamicę. Niestety, przykro mi Applejack, ale będziesz mu musiała odobiecać.
- Młoda Applejack: Och...
- Młody Big McIntosh: Powiedziałbym "A nie mówiłem, Applejack?", ale...
- Młoda Applejack: Oboje dobrze wiemy, że ty się nie umiesz powstrzymać od gadania.
- Młody Big McIntosh: Ta, bo po prostu uważam, że bardzo ważne jest to, aby kucyki mówiły innym kucykom dokładnie to co mają na myśli, żeby inni zawsze i wszędzie wiedzieli, o czym dokładnie myślisz, a...
- Młoda Applejack: A wtedy ty nawet nie musisz nikogo słuchać.
- Młody Big McIntosh: Co?
- Młoda Applejack: To co słyszałeś.
- Filthy Rich: Witaj! Oto moja nowa partnerka biznesowa.
- Młoda Applejack: Ach. Ja w sprawie soku Rich.
- Filthy Rich: Pokażę ci co wczoraj zrobiłem po tym, jak ubiliśmy interes! Uhu! Ha, wspaniałe, co?
- Młoda Applejack: Chodzi o to, że nie będę ci mogła go dostarczyć.
- Filthy Rich: Co? Zaraz. Przygotowałem to wszystko bo ci zaufałem. Przybyliśmy kopytko i w ogóle.
- Młody Big McIntosh: Sprawa jest taka, że farma Sweet Apple od zawsze słynie z jakości więc jeśli chodzi o słoiki...
- Młoda Applejack: A zbiory będą słabe w tym roku. No wiesz, plamica.
- Filthy Rich: Och! Odnoszę dziwne wrażenie, że to jest szukanie wykrętów. Kiedy dziadek robił interesy z babcią Smith, dotrzymywała słowa. Jeśli wy nie potraficie, to może nasze rodziny nie powinny już robić interesów. Jakichkolwiek!
- Młody Big McIntosh: Hehe, spokojnie. Sęk w tym, Rich, że to nie zależy od nas. Widzisz, babcia jest...
- Młoda Applejack: ...chora!
- Filthy Rich: Co? Babcia jest chora? Ja nie miałem pojęcia.
- Młody Big McIntosh: Tak, nikt nie miał.
- Młoda Applejack: Big Mac ma na myśli to, że staramy się o tym nie trąbić. Żeby klienci nie zrezygnowali ze składania zamówień na naszej farmie tylko dlatego, że brakuje nam kopyt do pracy.
- Filthy Rich: O rety. Oczywiście, oczywiście jest mi bardzo przykro. Pro... proszę, dajcie znak, gdybym mógł wam jakoś pomóc.
- Młoda Applejack: Jesteś szalenie miły. Ale na razie my prosimy tylko o wyrozumiałość w tych trudnych dla nas chwilach.
- Filthy Rich: Mhm.
- Młody Big McIntosh: Zamiast powiedzieć Richowi prawdę, ty pogorszyłaś sytuację tym strasznych kłamstwem.
- Młoda Applejack: Ach, to, to to było jedyne wyjście. Słyszałeś Richa. Gdybym powiedziała prawdę, przestałby brać od nas jakiekolwiek produkty.
- Młody Big McIntosh: Tak, ale to dlatego, że aa... chciałem zapytać, czy mamy jakieś grzanki do tej apetycznej sałatki, babciu.
- Babcia Smith: Ech, zaraz sprawdzę.
- Młody Big McIntosh: To dlatego, że obiecałaś coś, czego nie możesz dotrzymać. Ale musi być jakieś lepsze rozwiązanie niż wymyślanie historii o tym, że babcia jest chora!
- Młoda Applejack: Ale uwierzył, no nie?
- [pukanie do drzwi]
- Filthy Rich: Przepraszam, że wpadamy bez zapowiedzi, ale chcielibyśmy życzyć babci szybkiego powrotu do zdrowia.
- Młody Big McIntosh: Patrz siostra, nasz przyjaciel Rich i jego narzeczona wpadli. O, i przynieśli kwiaty. Dla babci, bo ona jest taka chora, jak wiesz. Jak miło, prawda.
- Młoda Applejack: Heh, przepraszam na chwilę.
- [trzask]
- Babcia Smith: Och... Co to za wybryki?
- Młody Applejack: O przepraszam babciu, nie zauważyłam cię.
- Babcia Smith: Podskoczyłaś do mnie jak jakaś koza. Musiałaś mnie zauważyć.
- Młoda Applejack: Mogę cię o coś prosić? Ja chyba zostawiłam w sadzie preparat na plamicę.
- Babcia Smith: Słońce przegrzało ci mózgownicę, czy co? Jest pora na kolację!
- Młoda Applejack: Tak, wiem, ale jeśli preparat tam został, trzeba go zabrać do stodoły. Ty zacznij szukać, a ja to powiem Big Mac'owi. Dobrze?
- [drzwi]
- Młody Big McIntosh: I zauważyłem, że to dobry sposób, żeby zwiększyć swoją siłę i odporność i...
- Filthy Rich: Och, Applejack! Twój brat właśnie opowiadał, dlaczego zawsze nosi swoje jarzmo.
- Spoiled Milk: Chociaż go pytaliśmy o to, jak się miewa wasza babcia.
- Młoda Applejack: No tak. Big Mac robi się bardzo rozmowny, zwłaszcza gdy się denerwuje. Właśne teraz tak samo martwi się o babcię Smith jak ja.
- Filthy Rich: O rety. Czy z nią naprawdę aż tak źle?
- Młoda Applejack: Cóż, jedno jest pewne. Jej nie wolno teraz nikogo widywać. Wiecie, rozklejam się kiedy zaczynam o tym myśleć. Wybaczcie!
- [trzask]
- Babcia Smith: Och! Na stare falbanki od halki, co ci odbiło?
- Młoda Applejack: Przepraszam babciu. Pomyślałam, że jak ci pomogę, to pójdzie szybciej.
- Babcia Smith: Pomyliłaś się. Wszystkie rozpylacze są tu.
- Młoda Applejack: To dobrze. Powiedz babciu, kiedy spotkałaś się z plamicą jabłkową?
- Babcia Smith: To był drugi rok mojego życia tu, w Ponyville. Jeszcze zanim zaczęło mnie strzykać w lewym kolanie.
- Młody Big McIntosh: Podobno od tamtej pory jabłonie rosną wielkie jak dęby. A ja właśnie wtedy dostałem swój znaczek.
- Spoiled Milk: A my pytaliśmy, kiedy możemy wrócić, żeby zobaczyć babcię.
- Młoda Applejack: Ee, Big Mac nie chciał być niegrzeczny, ale nie możecie teraz zobaczyć babci, ponieważ ma plamicę jabłkową.
- Filthy Rich: Och! Myślałem, że tylko drzewa mają plamicę.
- Młoda Applejack: Tak, najczęściej właśnie drzewa. Lekarze uważają, że to od pracy w sadzie przez tyle lat. My musieliśmy zawieść babcię do szpitala do Ponyville. Wróciliśmy przed waszym przyjściem.
- Filthy Rich: O jacie, straszna sprawa.
- Spoiled Milk: Uch, czy to aby nie jest zaraźliwe.
- Młoda Applejack: Emm, nic wam nie będzie, ale idźcie już. [kaszle] Tak na wszelki wypadek.
- Filthy Rich: Masz rację. Musimy się śpieszyć, zanim godziny odwiedzin się skończą.
- Młoda Applejack: No właśnie. Zaraz! Odwiedzin?!
- Filthy Rich: W szpitalu oczywiście. Z pewnością tam się spotkamy.
- Młody Big McIntosh: Powiedzenie mu o szpitalu pogorszyło sprawę jeszcze sto razy bardziej! No i co teraz zrobimy?!
- Młoda Applejack: Już wiem!
- Babcia Smith: Zgubiłam swoją sztuczną szczękę w świńskim korycie i to był najgorszy przypadek jabłkowej plamicy jaki kiedykolwiek w życiu widziałam.
- Młody Applejack: Chciałabym cię słuchać dalej babciu, ale musimy iść do szpitala, szybko.
- Babcia Smith: Do szpitala? Po co? Ktoś jest chory?
- Młody Big McIntosh: Ty babciu, podobno.
- Młoda Applejack: On chciał powiedzieć, że potrzebują cię w szpitalu.
- Babcia Smith: Heh, po jakiego grzyba?
- Młoda Applejack: Chodzi o plamicę. Zaczęła atakować również kucyki. Lekarze potrzebują opinii eksperta, a nikt się nie zna lepiej na walce z plamicą niż babcia Smith!
- Babcia Smith: No to na co czekamy do stu ogryzków? Na przód!
- Młody Big McIntosh: A... [jęk]
- Młoda Applejack: Lepiej będzie jak wejdziemy od... od tyłu. Żeby nie spotkać się z chorymi kucykami w poczekalni.
- Młoda Applejack: Ups! Zapomniałam.
- [ślizg]
- Młody Big McIntosh: Uaa!
- Młoda Applejack: Doskonale. Teraz nie musisz się bać, że złapiesz plamicę.
- Babcia Smith: Skoro tak mówisz złotko.
- Młoda Applejack: A teraz poczekaj tu, a ja... sprawdzę twoją prezentację.
- Babcia Smith: Jasny rabarbar, o co tu chodzi?
- Młoda Applejack: Hah, no proszę, co za spotkanie.
- Spoiled Milk: Mówiliśmy, że się tu wybieramy.
- Filthy Rich: Haha, dobrze, że cię widzę. Bo nikt nie wie, w której sali leży babcia. A pielęgniarki nie słyszały o kucyku z plamicą jabłkową.
- Młoda Applejack: Sala babci. Jasne. To idźcie tam, i w lewo, potem w prawo, w dół po schodach, w górę po schodach, przez stołówkę, trzy razy w lewo i jesteście. Proste jak blacha do pieczenia! [nerwowy śmiech]
- Filthy Rich: Och, ty z nami nie idziesz?
- Młoda Applejack: Za chwilę, muszę znaleźć Big Mac'a.
- Młoda Applejack: Dobrze babciu. Poczekaj jeszcze sekundę i pójdziemy.
- Babcia Smith: A wy to dokąd?
- Młoda Applejack: Big Mac nie idzie. On mógłby... zarażać.
- Młody Big McIntosh i Babcia Smith: Zarażać?
- Młoda Applejack: Dobra właź tu zakryję cię. Przyprowadzę Richa, ty udajesz babcię. Ale nie zdejmuj prześcieradła. Jęknij dwa razy, on wyjdzie i będzie po sprawie.
- Młody Big McIntosh: To się wymknęło spod kontroli Applejack! Dobra, myślałaś, że sprzedaż soku jabłkowego w sklepie Richa to dobry pomysł. Ale bez sensu było okłamywanie go, że babcia jest chora i wysyłanie go do szpitala i ściemnianie babci, że ma tu przyjść, żeby mówić lekarzom o plamicy, albo...
- Młoda Applejack: Big McIntosh! Proszę cię, posłuchaj mnie choć raz! Tu nie chodzi o moje pomysły! Jak Rich dowie się o kłamstwach, to zerwie współpracę i farma może mieć kłopoty. Chcesz by tak się stało? Czy wolisz mi pomóc?
- Młody Big McIntosh: To ty graj babcię. Pasujesz wzrostem i to jest twoja wina.
- Młoda Applejack: Mogę. Ale jeśli ty będziesz z nimi gadał, to coś chlapniesz i na pewno nas nakryją.
- Młody Big McIntosh: [wzdycha]
- Młoda Applejack: Poleż tu nieruchomo i obiecaj, że nie powiesz ani słowa, dopóki nie pozwolę.
- Młody Big McIntosh: Ee, tak.
- Młoda Applejack: Babciu! Babciu...
- Babcia Smith: Najwyższy czas. Powiesz mi co jest grane?
- Młoda Applejack: Ee, babciu, poczekaj tu przez chwilę. Ja zaraz przyjdę.
- [drzwi]
- Babcia Smith: Ouu!
- Filthy Rich: Och! Tu jesteś! Krążymy po całym szpitalu i nie możemy znaleźć tej sali.
- Młoda Applejack: Cóż, macie szczęście, bo to... to już tutaj. Tym razem postarajcie się nie zgubić.
- [skrzypienie]
- Młoda Applejack: A niech mnie skoszą!
- Spoiled Milk: Co znowu?
- Młoda Applejack: On... znaczy ona, była tutaj! O nie! Musimy lecieć!
- Spoiled Milk: Czy to jest babcia Smith?
- Filthy Rich: Dokąd ją zabierają?
- [drzwi]
- Młoda Applejack: Wy dwoje idźcie za noszami. Babciu! Co robisz? Miałaś tam czekać.
- Babcia Smith: To schowek na środki czystości!
- Młoda Applejack: Ouu, eh. Dobrze, to chodź ze mną, ale nic nie mów. No wiesz, zachowaj głos na swoje wystąpienie.
- [drzwi]
- Młoda Applejack: Och!
- Lekarz 1: Przepraszam, ale nie można tu wchodzić bez fartucha i maski.
- Młoda Applejack: Ale... ale tam jest mój brat.
- Lekarz 1: Nie martw się. To nasz najlepszy lekarz, szybko postawi twojego brata na kopyta.
- Młoda Applejack: Och...
- Babcia Smith: Jabłkowa plamica to poważna choroba.
- Lekarz 2: Co takiego? Jaka jabłkowa plamica?
- Pielęgniarka: Może powiedziała "nerwica"?
- Babcia Smith: Kiedy coś zostało dotknięte tą zarazą, jedyne rozwiązanie to obciąć wszystko aż do pnia.
- Filthy Rich: Och! O nie! Babcia!
- Pielęgniarka: Powiedziała pani... obciąć wszystko?
- Babcia Smith: No jasne! A co innego można zrobić w tak poważnym stanie?
- Wszyscy: Och!
- Młoda Applejack: Nie, przestańcie, proszę! To jest jedno wielkie nieporozumienie! A właściwie wielkie kłamstwo.
- Babcia Smith: Big Mac?
- Filthy Rich: Babcia Smith? Wyjaśnisz nam co tu się dzieje Applejack?
- Babcia Smith: To bardzo dobre pytanie.
- Młoda Applejack: Och. Może dlatego, że wydawało mi się, że nikt nie chce słuchać moich pomysłów. A może z obawy o to, że to nie ja będę prowadzić farmę. Ale obiecałam coś Filthy Richowi, czego nie mogłam spełnić. I było mi wstyd przyznać się do tego.
- Filthy Rich: To znaczy, że babcia nie była chora?
- Babcia Smith: A kucyki nie chorują na jabłkową plamicę?
- Młody Big McIntosh: Ymm, nie.
- Młoda Applejack: Ja to wszystko zmyśliłam. Bałam się, że kiedy się dowiesz, przestaniesz brać nasze produkty, więc dalej brnęłam w kłamstwa.
- Lekarz 1: Czyli ona nie jest lekarzem.
- Młoda Applejack: Proszę nie każcie babci i farmy za to co zrobiłam. To wszystko jest moja wina.
- Młody Big McIntosh: Myślę, że nie do końca masz rację. Może gdybym bardziej zwracał uwagę na to co ty mówisz, zamiast samemu ciągle gadać, nie doszłoby do tej sytuacji. Wiem, że muszę mniej mówić i więcej słuchać. Zwłaszcza ciebie.
- Młoda Applejack: Och, dzięki starszy bracie. Nie ważne, czy to ja będę kierować farmą, czy ty. Wiem, że i tak trafi w dobre kopyta.
- Babcia Smith: To miło! Ale na kwaśne jabłka nie wiem o czym wy gadacie! Ja tam nie wybieram się na emeryturę, pff! Kierować farmą, jeszcze po takim wyczynie, nie ma mowy. A ty mi chłopaku nawet nie próbuj zrywać współpracy z farmą Sweet Apple. Bo pójdę na skargę do twojego dziadka, jasne?
- Filthy Rich: Aa, am. Tak jest.
- Babcia Smith: No dobrze. Kto z was chce posłuchać o jabłkowej plamicy? Kiedy byłam źrebakiem...
- Apple Bloom: Nie mogę uwierzyć, że tak strasznie kłamałaś.
- Applejack: No tak, nie jestem z tego dumna. Ale ta historia to była dla mnie niezła lekcja uczciwości. Mam nadzieję, że dla ciebie też.
- Apple Bloom: Ha, no jasne. Zrozumiałam, że nikt nie jest od razu super i czasem popełniasz błędy zanim odkryjesz kim jesteś.
- Big McIntosh: Yy, tak!
- Apple Bloom: Ale najważniejszą rzeczą której się dowiedziałam jest to, kto naprawdę rządzi farmą.
- Applejack, Apple Bloom i Big McIntosh: Babcia!
- Babcia Smith: Żebyście wiedzieli. A teraz koniec tego gadania i wracajcie do pracy. Zaraz po tym jak wypijemy po szklaneczce soku jabłkowego.
- Rodzina Apple: [śmieją się]
- [muzyka i napisy końcowe][lektor wymienia polską ekipę dubbingową]